„JAK CHOROWAĆ? PYTANIA, KTÓRYCH SIĘ BOIMY” RECENZJA KAPELANA HOSPICJUM
11 STYCZNIA, 2025
Osobiście wydaje mi się, że wiele zależy od doświadczenie bycia samemu chorym, a jeszcze bardziej od doświadczenia bycia z chorymi, czego brakuje większości ludzi… W jednych miejscach jest to częstsze, w innych izoluje się dzieci i młodzież w chorowaniu i towarzyszeniu. Choroby uczy się, jak myślę, w życiu.
Niektórym może pomóc określenie użyte w książce „dialog z chorobą”. Staje się on możliwy na pewnym etapie, kiedy coś się dzieje w człowieku, coś się przełamuje, najczęściej po doświadczeniu bólu i beznadziei, które może chorego przecież zniszczyć. W większości przypadków choroba, choć po buntach, prowadzi do odkrycia czegoś ważnego. Nie wszyscy nabierają zaufania do Pana Boga, ale w tych wypadkach rzeczywiście dzieje się coś wielkiego. W nielicznych sytuacjach pojawia się świadomość, kiedy umierający „wie”, kiedy ten czas przyjdzie…
Rzeczywiście, jak piszą autorzy, wielu odwiedzających nie wie, co mówić przy chorych. Najczęściej pytają: „Jak się czujesz” i każą męczyć się choremu z odpowiedzią. Pokazuje to relacje: czy potrafią być razem, czy potrafią coś wspólnego odnaleźć, co jest pociechą dla chorego – nie licząc jedzenia, które przynoszą. Większość ludzi chorych nie potrafi w ciężkich stanach opędzić się od bliskich w swoim domu, a gdy ciężej chorują, to może być w nich agresja czy rozpacz.
Po latach inaczej już widzę to powiedzenie: „Bóg tak chciał”. Największą drogą w miłości jest współcierpienie, ale jest to droga nielicznych. Reszta faktycznie nadużywa tych słów. Problemem jest to, że trudno znaleźć kogoś, kto umie towarzyszyć. Najlepiej uczyć się tego od innych, poczynając od rzeczy zewnętrznych: jak się zachować, jak patrzeć, jak pielęgnować w ciężkich chorobach itp. Nie jest tak, że nie można przygotować się do śmierci, choć nieliczni to robią. Często o tym mówię, że są tacy, którzy są przygotowani i wtedy Bóg im podpowiada, kiedy to będzie i często nawet, jak umrą.
Pamiętam słowa papieża Jana Pawła II, że w cierpieniu człowiek jest jakoś samotny i ta samotność jest nieprzekazywalna. Z drugiej strony jest nadzieja dla wierzących. Kiedy odkryje się Pana Boga, wtedy łatwiej wypełnia się sensem i samotność, i cierpienie. Więcej we mnie bezradności wobec moich nowych umierających, choć kilkanaście tysięcy przygotowałem na śmierć, a wielu w dawnym hospicjum wyleczyliśmy.
Andrzej Dziedziul MIC, kapelan Instytutu Neurologii i Psychiatrii, duszpasterz. Wieloletni kapelan Hospicjum
Książkę „Jak chorować? Pytania, których się boimy” zamówisz tu, kliknij.

„JAK CHOROWAĆ? PYTANIA, KTÓRYCH SIĘ BOIMY” RECENZJA PSYCHOONKOLOGA
9 STYCZNIA, 2025
Książka ponownie ma formę wywiadu-rzeki. Poprzednio autorzy przyglądali się starości („O niektórych lękach osób starszych. Zanim pójdziesz na terapię”). Jest autentyczną i żywą rozmową. I znowu czuję się tak, jakbym była przeprowadzona przez teren tabu. Bardzo mi to odpowiada. W moim pokoleniu w rodzinach nie rozmawiało się otwarcie o chorobie, diagnozie, lękach i umieraniu. Często osoba chora nie wiedziała o rokowaniach. Była zmowa milczenia. Będąc nastolatką, odprowadzałam mamę do szpitala bielańskiego i wszyscy pytali: „Ale po co ona tam idzie ?”. „Cicho-sza!”.
Choroba, cierpienie, odchodzenie… Doświadczenia dotykające nas wszystkich. Choroba jest przejściem przez samotność. Choroba to uczenie się życia na nowo. A więc jak chorować ? Jako pracownik hospicjum patrzę na tę książkę jak na podręcznik dla mnie. Ogromną wartością jest to, że autorzy przyglądają się uczuciom osoby chorej oraz uczuciom opiekunów. Nie muszę być „dzielnym pacjentem”, mogę być prawdziwym w chorobie, mogę mieć pretensje do Pana Boga. Mam prawo nie chcieć być ciężarem. Mam prawo być ciężarem. A jako opiekun mam prawo do zadbania o swoje zasoby, do odpoczynku, wsparcia i także bycia prawdziwym.
Walorem tej książki jest także to, że powstała pod wpływem niedawnego doświadczenia autora. I najważniejszy wniosek z lektury: na bycie w chorobie i umieranie pracujemy całe życie. Dzięki! „Qualis vita et mors ita”. Jakie życie, taka śmierć. Takie też chorowanie. O tym jest ta książka.
Anna Putro
psycholog
psychoonkolog
Hospicjum Domowe Księży Marianów
Hospicjum Domowe „Białołęka”
Dom Pomocy Społecznej „Anielin
Książkę „Jak chorować? Pytania, których się boimy” zamówisz tu, kliknij.
WIELE KOBIET LĘKA SIĘ SWOJEJ KOBIECOŚCI, JEJ OKAZYWANIA I PIELĘGNOWANIA
8 STYCZNIA, 2025
Kobiecość to wielki dar, który warto w sobie rozwijać. Ks. Stanisław Szlassa i Katarzyna Matusz uspokajają i radzą, jak pozbyć się lęku. Jest to droga do rozwinięcia pełni swoich możliwości, pełna radosnych uniesień i niesamowitych odkryć.
Na pytanie Katarzyny Matusz, co można poradzić kobiecie, aby czuła się dobrze sama ze sobą, ks. Stanisław Szlassa odpowiada z perspektywy gabinetu psychologicznego: „Nie pracujemy nad samym czuciem, ale szukamy źródła problemu. Czucie się dobrze ze sobą będzie konsekwencją tego, że kobieta będzie uważna na siebie, będzie miała świadomość siebie i swoich wyborów oraz tego dlaczego coś robi, a dlaczego czegoś nie robi i wtedy będzie czuła się dobrze, to będą wygodne emocje”.
Aby kobiecość mogła się w pełni wyzwolić w dziewczynce, potrzebuje wzoru, który najłatwiej zaczerpnąć od matki. Te powinny więc spędzać dużo czasu z córkami, poświęcając im uwagę. „Dać czas dziecku – tłumaczy ks. Stanisław Szlassa – to to samo, co powiedzieć mu: jesteś dla mnie ważne. Kiedyś miałem takie zdarzenie, że podczas wizyty duszpasterskiej pewna kobieta powiedziała mi, żebym porozmawiał z jej córką. Zapytałem o co chodzi, a ona odparła, że córka ma 18 lat, z nikim nie rozmawia, odcina się i nie ma z nią kontaktu. Prosiła, żebym coś z tym zrobił. Zapytałem jej więc, czy czasami nudzi się ze swoją córką. Zapytała, o co mi chodzi. Odpowiedziałem jej, że o takie spędzanie razem czasu, w którym siada się na łóżku, rozmawia o niczym, np. co u fryzjera, traci się czas”.
„Okazało się – opowiada dalej ks. Stanisław – że matka nigdy tego nie robiła. Co więcej, była zdziwiona i odparła, że gdyby tak zrobiła, to córka weszłaby na rowerek, włożyła słuchawki do uszu i zaczęła słuchać muzyki. Zaproponowałem jej więc, aby się zainteresowała, czego słucha, co mogłaby powiedzieć o tym zespole itd. Matka stwierdziła jednak, że szkoda jej na to czasu. Skoro jednak szkoda jej czasu na to, co jest ważne dla jej córki, to nie może zbudować z nią relacji”.
Na pytanie Katarzyny Matusz, czego kobieta może wymagać od mężczyzn i jak się zachowywać, by np. nie zostać odebrana jako drapieżna, ks. Stanisław Szlassa odpowiedział, że nie ma na to jasnej odpowiedzi. Wiele zależy bowiem nie tylko od nastawienia kobiety, ale też od podejścia mężczyzny. Ważne, aby zachować takie stare zwyczaje, jak szczerość, uczciwość, kultura osobista, higiena. Tego też należy wymagać od mężczyzny, jak również bezpieczeństwa i konsekwencji. To są wartości, które powinny wrócić do łask.
„Kobiety muszą wymagać od mężczyzn, ale te wymagania muszą też być realne do spełnienia” – wyjaśnia ks. Stanisław. Nie może być tak, że mężczyzna jest zaskakiwany wymaganiami, których nie jest w stanie spełnić. Dobrze jest o tym rozmawiać, niczego nie przemilczać, zwłaszcza jeśli jest to dla nas ważne. Nie powinniśmy kierować się myśleniem, że ktoś się może na nas obrazić. Trzeba mówić o swoich uczuciach. Inaczej to wyjdzie w relacji, a także w naszej somatyce – będziemy się źle czuć. Relacja może nie wytrzymać, jeśli nagromadzi się wiele niewyrażonych uczuć, które w końcu wybuchną.
Nie budujmy więc murów, bądźmy szczerzy i nie chrońmy drugiego człowieka przed negatywnymi emocjami, tym, co może poczuć, bo to nie ma perspektywy. Lepiej, aby pewne rzeczy od razu wyszły, zamiast udawać, że wszystko jest w porządku. W końcu bowiem nie damy rady przykrywać pewnych zjawisk i one uderzą z całą siłą w nas i naszą relację.
Więcej w książce „O niektórych lękach kobiet”

5 STYCZNIA, 2025
Drodzy, z radością pragnę poinformować, że 11 lutego będzie miała premierę nasza 9, wspólna ze Stanisławem Szlassą, książka „Jak chorować? Pytania, których się boimy”. Z tym pierwszym śniegiem, pojawiła się też pierwsza informacja o niej w księgarni: https://booktime.pl/jak-chorowac-pytania-ktorych-sie-boimy,id356242.html
Zaglądajcie w styczniu do swoich ulubionych księgarni internetowych, będą tam przedpremierowo dostępne 🙂
O czym piszemy tym razem?
Dzisiaj możemy uczyć się rozmawiać o chorobie, o bezradności, o cierpieniu, o myślach samobójczych, o pogrzebie, odchodzeniu – i być w tej rozmowie szczerym, prawdziwym, autentycznym, przejrzystym. Ta książka daje okazję do rozmów na tematy, które może są „TABU”, których boimy się poruszać, ugłaśniać, a które spinają, powodują niepokój, zamykają nas w sobie samych.
Książka ta będzie pomocą dla osób, które przeżywają własną chorobę, jak i towarzyszą w niej swoim bliskim. Niech przemyślenia przebijające z każdej strony posłużą Wam do pozyskania odpowiedzi na najważniejsze pytania. I będą dla Was ogromną pomocą.

KIM JEST PSYCHOLOG I KIM JEST PSYCHIATRA? CO ZROBIĆ Z TERAPIĄ?
Terapia. Często się jej obawiamy i mowa tu nie tylko o kobietach. Katarzyna Matusz i ks. Stanisław Szlassa rozmawiają na ten temat, rozwiewając lęki i pokazując rozwiązania problemów, które tylko w naszych głowach urastają do rangi nierozwiązywalnych.
Ks. Stanisław Szlassa wyjaśnia, że psycholog od psychiatry różni się zakresem pomocy. Lekarz jest reprezentantem nauk medycznych, może zdiagnozować chorobę, zaproponować pomoc farmakologiczną. Niejednokrotnie psychiatrzy prowadzą też praktykę terapeutyczną, gdyż nie w każdym doświadczeniu pacjent potrzebuje leków.
Terapia jest procesem, poznaniem historii człowieka po to, by uświadomić sobie jego pęknięcia, rany, traumy, cierpienia, straty. Chodzi o to, by pomóc pacjentowi przejść przez te trudności, pewne rzeczy pozamykać, uzdrowić, ale też wyjaśnić, że pewne rzeczy zostaną z nimi już przez całe życie. W ich wypadku chodzi o to, by zrozumieć, że one będą na nas oddziaływały i pokazać, jak będą to robić, jak będą wpływać na nasze codzienne funkcjonowanie, życie, relacje z ludźmi. Wszystko po to, żebyśmy potrafili zarządzać naszym życiem, wiedzieć, skąd pochodzą nasze lęki, skąd bierze się nasza wrażliwość, skąd opór przed pewnymi zjawiskami.
Terapię określa się często mianem „relacji korygującej”, a więc takiej relacji z terapeutą, której może pacjent nigdy nie doświadczył – z wielką dozą szczerości, autentyczności, wolności, akceptacji, ufności, wiary w możliwości pacjenta. Służy to temu, żeby pacjent zdał sobie sprawę, że może pójść do przodu, że może osiągnąć cele, które do tej pory wydawały się poza jego zasięgiem.
Nie jest tak, że każdy lęk od razu kwalifikuje się do tego, by go leczyć terapeutycznie. Nie musimy mieć zdolności nazwania każdego naszego strachu. Kiedy jednak lęk wpływa negatywnie na nasze życie, paraliżuje nas, potrzebujemy pomocy by go nazwać i zrozumieć, trzeba zwrócić się do psychologia lub psychiatry. Terapeuta ma nie tylko nam wszystko wyjaśnić, ale być z nami, nie bać się tego, czego doświadczamy. Pacjent ma zobaczyć, że to, co czuje, nie jest aż takie straszne, że może przez to przejść. Każdą sytuację można zobaczyć od innej strony.
„Nie każde cierpienie jest chorobą psychiczną, ale każda choroba psychiczna jest cierpieniem” – mówi ks. Stanisław Szlassa. Bez dostrzeżenia w pacjencie cierpiącej osoby, wszystko co dla niej zrobimy, będzie wyłącznie techniczne. Katarzyna Matusz dodaje, że z cierpieniem fizycznym jest
prościej, kiedy złamiemy nogę lub rękę, od razu wszyscy to dostrzegają. Cierpienie psychiczne jest bardziej ukryte, dla wielu poza zasięgiem ich poznania.
Czasami psychiczne cierpienie drugiego człowieka można zobaczyć przez jego funkcjonowanie. Wskazują na to takie objawy, jak alienowanie się, nie nawiązywanie relacji, zamykanie się w domu, zapadanie się w sobie. Nawet w przypadku kataru czy złamanej nogi ważne jest, jakiego lekarza się spotka, czy widzi on tylko objaw, czy całego człowieka, któremu poświęca uwagę, czas, życzliwość. Zadaniem terapeuty jest zwrócenie uwagi na cierpienie pacjenta, ale też pocieszenie go, pokazanie mu, że choć jego doświadczenie jest ważne, to ono w końcu się skończy. Każde cierpienie ma swój kres.
Wśród ludzi, zwłaszcza wśród kobiet, jest tendencja do tego, aby z troski wysyłać, przede wszystkim mężczyzn, na terapię. Z reguły posługują się one wówczas słowami, które z reguły mają odwrotny skutek do zamierzonego, zabijają chęć rozwijania się: „Musisz iść na terapię”. Ks. Stanisław Szlassa wyjaśnia jednak, że każdy ma prawo do wolności, a terapia podjęta bez autentycznej potrzeby i chęci zmiany nigdy nie przyniesie właściwych rezultatów. Musimy więc pozwolić innym na to, by układali swoje życie po swojemu. Możemy im pewne rzeczy ukazywać, ale wypychanie do terapeuty nikomu nie przynosi korzyści.
Więcej w książce „O niektórych lękach kobiet. Zanim pójdziesz na terapię”